Dziś depresja atakuje bez wyjątku. Nie zważa na płeć, wiek, status społeczny, ani majątkowy. Dawniej depresja też atakowała, lecz nigdy nie tak agresywnie i nie tak masowo. W dzisiejszym świecie przyspiesza ją pęd życia, brak czasu dla siebie, brak czasu na medytację i bliższy kontakt z Panem Bogiem, a jak wiadomo bez Pana Boga daleko się nie zajedzie. Brak kontaktu z Panem Jezusem, brak czasu na drogowskazy życiowe zawarte w Piśmie Świętym doprowadzają do tego, że współczesny człowiek widzi tylko dobra materialne i świat doczesny. Gonitwa za dobrobytem i chęć dorównania innym prowadzi do nerwic, chorób psychicznych i depresji.
Nasz wpływ na wszystko
Depresja jest plagą, bo człowiek współczesny żyje na chorym terytorium, chorym świecie i w chorym ciele. W naszym życiu i w naszym otoczeniu wszystko jest chore. Chore jest środowisko naturalne, chore są dzisiejsze zwyczaje, chore jest postępowanie ludzi i nawet powietrze jest chore, którym oddychamy. Na jedne rzeczy nie mamy bezpośredniego wpływu, jak na przykład na czystość powietrza, czy degradację środowiska naturalnego. Lecz jakiś pośredni wpływ na te wymienione rzeczy wszyscy mamy, bo każdy może troszczyć się i przyczyniać się do ratowania naszej planety. Natomiast mamy bezpośredni wpływ na to, jacy jesteśmy, jak żyjemy, czym się otaczamy i kim się otaczamy?
Mimo to, że na wiele rzeczy mamy wpływ, lecz nie chce nam się zabrać za porządkowanie swojego życia i otoczenia. Dzieje się tak z wygody lub z przyzwyczajenia. Tolerujemy to, czego nie powinniśmy i żyjemy tak, jak nie chcemy. Święty Jan Paweł II nauczał „Wymagaj od siebie chociażby inni od ciebie nie wymagali”.
A my, co robimy?
My nie wymagamy od innych i od siebie też nie wymagamy. Wszystko tolerujemy, na wszystko dozwalamy, z wszystkim się godzimy nawet wbrew sobie. A potem wszystko to prowadzi do depresji, która objawia się przygnębieniem, smutkiem, płaczliwością, rezygnacją, zobojętnieniem, brakiem snu, apatią, znudzeniem, brakiem perspektyw na przyszłość, utratą wiary w lepsze jutro, w czarnowidztwo i brak sensu życia.
Co jest ratunkiem dla współczesnego człowieka?
Współczesny człowiek chcąc się ratować musi zmienić swój styl życia i skorygować swoje priorytety życiowe. Musi postawić przede wszystkim na kontakt z Panem Jezusem, a także na kontakt ze swoją rodziną i na kontakt z samym sobą. Musi odnaleźć prawdziwą drogę swojego życia i swoje powołanie oraz skupić na tym, co jest w życiu najważniejsze. Ponadto wyciszyć się, znaleźć przestrzeń dla siebie, odnaleźć swoje prawdziwe i autonomiczne „ja”. Chaos, wszechobecny pęd, gonitwa spraw i myśli niesamowicie niszczy psychikę człowieka, który w ostateczności nie widzi sensu swojego życia i targnie się na nie. Zmiana drogi życiowej i zwolnienie tempa życia pozwoli zauważyć dużo więcej niż wcześniej. Pomoże spostrzec Pana Boga, spostrzec bliskich i zauważyć samego siebie. Zauważyć swoje pragnienia, priorytety, marzenia, których to dotychczas z powodu szybkiego tempa życia nie zauważał lub nie miał na to czasu.
A trzeba pamiętać, że życie bezpowrotnie przemija i nie będzie z niego poprawki, ani jego przedłużenia. I wraz z biegiem lat może się okazać, że na pewne rzeczy jest już za późno, że czegoś już się nie dogoni, że coś już się nie spełni, że większość już stracona, bo nie było czasu na przystanek i zastanowienie się nad sobą i sensem swojego życia.