CHRZEŚCIJAŃSTWO — RELIGIA OSOBY
Kiedy zastanawiamy się nad samą istotą chrześcijaństwa jako religii, musimy dojść do wniosku, że jest ono w najpełniejszym tego słowa znaczeniu religią osobową. Co przez to rozumiemy? Przez religię w ogóle rozumiemy stosunek człowieka do Boga. Z samej zatem istoty religii wynika, że jest ona jakimś przejawem życia osoby ludzkiej. Od tej więc strony — podmiotowej — każda religia jest czymś osobowym. Gdy natomiast weźmiemy pod uwagę stronę drugą, tzn. przedmiot religii, to wiemy dobrze, iż wielokroć człowiek otaczał czcią religijną jakąś nieosobową Siłę lub Przyczynę. Ale nawet samo pojęcie osobowego Boga jako przedmiot religii nie daje nam jeszcze pełnej religii osobowej. Dopiero wtedy, gdy w religii wzajemne stosunki pomiędzy człowiekiem a Bogiem układają się tak, jak pomiędzy dwiema osobami, możemy mówić o pełnej religii osobowej. Zasadniczo ma to miejsce tylko w religii objawionej, tzn. wyrosłej z treści Objawienia Bożego. Samo zrozumienie pojęcia „Objawienie Boże” naprowadza nas na powyższe twierdzenie. Cóż to bowiem jest objawienie? Jest to fakt, w którym Bóg osobowy komunikuje człowiekowi szereg prawd, samym rozumem ludzkim zasadniczo niepoznawalnych. Stanowią one własność samego poznania Boga, należą do Jego życia wewnętrznego. Zupełnie podobnie jak w stosunkach pomiędzy ludźmi treść życia wewnętrznego każdego człowieka jest wyłączną i od zewnątrz niepoznawalną własnością osoby, tak też tym bardziej w stosunkach pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Jeżeli więc w stosunkach pomiędzy ludźmi szczególna osobowa łączność nawiązuje się wówczas, gdy komunikują sobie wzajemnie treść wewnętrznego życia, tak też Objawienie ze strony Boga nawiązuje taką osobową łączność religijną między Nim a człowiekiem. Człowiek, który przyjmuje Objawienie, wchodzi w treść wewnętrznego życia Boga, w świat Jego myśli, planów i zamierzeń, w świat Jego Istoty. Wchodzi zaś w całą tę objawioną sobie treść aktami swojej ludzkiej osoby, takimi jak wiara i cześć religijna, nadzieja i miłość. W każdym z nich zawiera się głębokie przeżycie religijnego stosunku do Stwórcy i Pana, a równocześnie posiadają one bardzo wydatne podobieństwo do takich aktów, którymi człowiek nawiązuje osobowy kontakt z kimś najbliższym, np. z ojcem lub przyjacielem.
Dlaczego o tym tutaj piszemy? Chodzi nam w niniejszym rozważaniu o naświetlenie etycznego problemu czystości od strony religijnej, jako szczególnej cnoty życia chrześcijańskiego. I właśnie dlatego rozpoczynamy od uwydatnienia osobowego charakteru chrześcijaństwa jako religii. ponieważ jesteśmy przekonani, że na tym tle dopiero wystąpi właściwy obraz tej cnoty. Cnota zawsze jest pewnym stałym sposobem postępowania. Taki sposób postępowania zaś wynika zawsze z pewnej zasady. Praktyczne wyznawanie zasad posiada swój wielki ciężar gatunkowy, ono bowiem przemienia niejako teorię na czyn, prawdę na życie. Chrześcijaństwo staje przed człowiekiem jako pewna prawda i domaga się wcielenia jej w życie. Tak tedy w cnotach chrześcijańskiego życia pulsuje najbliższa i najbardziej konkretna moc chrześcijaństwa. Między innymi pulsuje ona w czystości.
Jeżeli człowiek w swoim postępowaniu kieruje się pewną zasadą etyczną, to czyni tak dlatego, że uznaje jej sens. Gdy chodzi o zasadę czystości, to człowiek jako istota rozumna, wnikając w prawa swej rozumnej natury, może odkryć ten sens. W poprzednich naszych rozważaniach staraliśmy się właśnie naprowadzić na ten ludzki sens czystości. Dlaczego Judzki”? Właśnie dlatego, że wynikły z samej refleksji nad celowością popędu płciowego oraz nad wewnętrzną prawidłowością przeżywania osobowej przynależności mężczyzny 1 kobiety, jako też nad instytucją małżeństwa. Jeśli ktoś tylko w drodze refleksji nad tymi poszczególnymi elementami, które składają się na całokształt współżycia mężczyzny i kobiety, uzna sens etycznej zasady czystości i zastosuje ją w praktycznym postępowaniu, wówczas mamy do czynienia z etyką naturalną. Wszyscy jednak wiedzą o tym, na jakie w tej dziedzinie napotykamy wówczas trudności.
Etyczna zasada czystości zawiera się również bardzo wyraźnie w treści chrześcijańskiego objawienia. I człowiek wierzący uczy się jej stamtąd właśnie, uczy się jej niejako z ust. samego Jezusa Chrystusa oraz z tych słów, które za Nim nieodmiennie powtarza Kościół. Uczy się czystości jako przykazania Bożego, uczy się jej nadto jako rady ewangelicznej (wówczas występuje ona pod postacią dziewictwa). Ogarnia ją i przyswaja sobie jako zasadę postępowania tym samym poruszeniem serca, tym samym aktem rozumu i woli, którym przyjmuje tyle innych prawd i zasad objawionych. Stapia się ona z całokształtem tego stosunku do Boga, który u chrześcijanina wyrasta z objawienia, i w całokształcie tego stosunku zajmuje swoje miejsce już dużo wcześniej, zanim człowiek zdołał przemyśleć te wszystkie ludzkie motywy, które skłaniają go do przyjęcia etycznej zasady czystości. Motyw religijny, wzgląd na Boga działa już przedtem. I tak czystość posiada dla człowieka swój religijny sens Zwykle dużo wcześniej, aniżeli dojrzeje pełna świadomość jej „ludzkiego” sensu.
Wskażmy tylko najpowszechniejsze przejawy tego faktu. Tak więc stwierdzamy, że człowiek wierzący poczytuje sobie wykroczenie przeciw, czystości za grzech, a więc za obrazę Boga, a nie tylko za naruszenie jakichś zasadniczych praw 'natury: z drugiej strony zaś zachowanie czystości uważa za poważny wkład pozytywny właśnie w swój stosunek do Boga. Otóż biorąc pod uwagę te najbardziej ogólne przejawy, musimy stwierdzić, że wszelka próba oderwania czystości od całokształtu religijnego stosunku do Boga musi oznaczać u człowieka wierzącego jakieś spłycenie jego stosunku i zachwianie jego wewnętrznej prawdziwości. Sprawa czystości u człowieka religijnego leży zawsze i musi leżeć pomiędzy nim a Bogiem i wyrwać jej stamtąd nie podobna bez naruszenia samej istoty tego stosunku: człowiek — Bóg. Dowodem zaś na to będą również wyrzuty sumienia* będzie ten ból wewnętrzny, 'który po naruszeniu czystości naprowadza człowieka z powrotem na ślad tej świadomości, że sprawa czystości nie rozstrzyga się bynajmniej tylko pomiędzy człowiekiem a człowiekiem, ale nade wszystko pomiędzy człowiekiem a Bogiem.
Często się zarzuca etyce religijnej, że opiera się ona tylko na nakazach i zakazach, na autorytecie i sankcjach, że nie odkrywa istotnej wartości poszczególnych zasad postępowania, ale przyjmuje je „na wiarę” — a rozumie się to prawie jako „na ślepo”. Niezależnie zaś od tego zarzuca się jej jeszcze, że zwłaszcza w tej dziedzinie wzajemnego współżycia płci nie liczy się z możliwościami i wymaganiami „natury” ludzkiej, że żąda za wiele, a pozwala za mało.
Mając przed sobą takie zarzuty, musimy uświadomić sobie raz jeszcze, że człowiek wierzący uczy się czystości jako zasady etycznej z Objawienia, a więc przyjmuje ją faktycznie przez wiarę. Ale „przez wiarę” to nie znaczy tyle co „na wiarę” ani tym bardziej „na ślepo”. Musimy tutaj uciec się do pewnej analizy przeżycia religijnego. Dlaczego tak? Dlatego. ponieważ tylko w drodze takiej analizy możemy dowiedzieć się, co to znaczy, że ktoś przyjmuje etyczną zasadę czystości przez wiarę. Cała etyczna postawa człowieka wierzącego wyrasta organicznie z tego przeżycia.
Otóż wnikając w przeżycia religijne, chociażby swoje własne, stwierdzamy, że przez akt wiary, czci religijnej, nadziei. miłości i inne stanowią one odpowiedź rozumnej i wolnej istoty ludzkiej na Objawienie. Jest to odpowiedź osoby, która przez Objawienie wchodzi w wewnętrzne życie Boga, a więc nawiązuje z Nim osobowy kontakt życiowy. Znajdując zaś w treści Objawienia zasady etyczne, przyjmuje je nie jako abstrakcyjne normy powinności, ale jako zasady żywe, które mają swe źródło w wewnętrznym życiu Boga, Jego rozumie i woli. I właśnie dlatego, że należą one do wewnętrznego życia Boga, trafiają w wewnętrzne życie człowieka. Człowiek, nawiązując prawdziwie religijny kontakt między swoją osobą a Bogiem, musi się nim również wewnętrznie przejąć. Człowiek wierzący kieruje się przede wszystkim zaufaniem do Boga, znajdując więc w objawieniu zasadę etyczną, nie pyta przede wszystkim „.dlaczego”. Nad tym pytaniem przeważa bowiem świadomość, że Bóg wie, „dlaczego”, oraz że Bóg na pewno chce dobra. Komuś, kto nie zna wewnętrznej struktury osobowej przeżycia religijnego i nie uznaje jego sensu, może się wydawać, że jest to przyjmowanie zasad etycznych „na wiarę” czy też nawet „na ślepo”. Człowiek wierzący jednak wie, że w Objawieniu spotyka się z wyrazem samej mądrości i dalekowzrocznej dobroci. Świadomość, że to, czego Bóg chce, jest dobre, leży u samych podstaw osobowego odniesienia do Boga i stwarza wystarczające oparcie dla zaufania. Człowiek oczywiście jako istota rozumna ma również prawo zapytać „dlaczego”, a nawet postawienie takiego pytania jest ściśle celowe, jest bowiem potrzebne po to, ażeby ta przyjęta przez wiarę postawa etyczna zyskała swoją ludzką dojrzałość. Bezpośrednio jednakże samo zaufanie do Boga, zrodzone w osobowym kontakcie z Nim przez wiarę, nadaje tej postawie etycznej moane prawo bytu w życiu wewnętrznym człowieka.
Człowiek wierzący, przyjmując z Objawienia etyczną zasadę czystości, zdaje sobie sprawę z tych trudności, na jakie jej urzeczywistnienie musi w nim napotkać. Ale równocześnie ma tę głęboką świadomość, że osobowy kontakt z Bogiem, do jakiego dochodzi w wierze, wynosi go niejako w górę „nad siebie samego” i że utrzymanie się na jego poziomie musi być połączone z rzetelnym wysiłkiem wewnętrznym. Człowiek wierzący odczuwa dobrze, że ku Bogu musi się niejako ciągle piąć. I dlatego ta potrzeba pewnego wyjścia z siebie po to, ażeby wytrwać na poziomie osobowego kontaktu z Bogiem, zrodzona w wierze, przedstawia się człowiekowi w przeżyciu religijnym jako gruntownie uzasadniona. Owszem, bez tego nie mogłoby zaistnieć prawdziwe osobowe obcowanie z Bogiem. I zrozumienie tego, zrozumienie, które wiąże się doświadczalnie z samą strukturą przeżycia religijnego, pociąga za sobą to, że w przeżyciu religijnym zastosowanie etycznej zasady czystości nawet w tej wymagającej postaci, w jakiej znamy ją z ust Jezusa Chrystusa, staje się daleko bardziej możliwe niż poza nim. Jeżeli bowiem dla osiągnięcia osobowego kontaktu z Bogiem i utrzymania się na jego poziomie człowiek religijny odczuwa nieodzownie i głęboko docenia potrzebę pewnego wyjścia z siebie, to w tej postawie mieści się doskonale również to pewne wyjście ze swoich słabości i trudności naturalnych, które każdy normalny człowiek z pewnością przeżywa, gdy chodzi o urzeczywistnienie etycznej zasady czystości. Czystość zarysowuje się wówczas przed nim jako jedna z zasadniczych form nawiązania głębokiego kontaktu z Bogiem.
Cała powyższa analiza stawia nas wobec tej szczególnej postaci realizmu ludzkich przeżyć, którą można by określić jako realizm nadprzyrodzony. W jego zakresie człowiek wierzący bardzo często wcześniej stosuje praktycznie chrześcijańską zasadę czystości, wcześniej ją przeżywa religijnie, aniżeli docieka jej sensu.
„DZIEWICZOŚĆ” OSOBY LUDZKIEJ
Kiedy zaś człowiek zacznie szukać tego sensu, zacznie zastanawiać się nad samą zasadą czystości, taką jaka zawiera się w nauce Chrystusa i Kościoła, wówczas natrafi na te wszystkie ludzkie racje, które zostały przepracowane już w poprzednim naszym rozważaniu. Są to racje naturalne, a natura ludzka jest dziełem Boga. Każdy człowiek, zastanawiając się nad nimi, znajduje się na śladach mądrości i mocy Boga, ale tylko człowiek religijny odkrywa te ślady w naturze. Kiedy więc zacznie zastanawiać się nad tym, dlaczego Bóg żąda od niego czystości, niech rozpocznie od głębokiego wglądu w siebie. Jest faktem, który każdy musi łatwo stwierdzić, że człowiek przeżywa głęboko zasadniczą nienaruszalność swojej osoby. Ma więc tę świadomość, że należy do siebie samego, że posiada swój wewnętrzny świat myśli, planów, decyzji i uczuć, swoje życie wewnętrzne, którego jest panem, do którego żaden inny człowiek nie ma dostępu. Przeżywa swoją osobową odrębność i nie-’ powtarzalność — i to wszystko składa się w nim na tę głęboką świadomość nienaruszalności jego osoby. Można by to również nazwać „dziewiczością” osoby ludzkiej. Człowiek z natury jest właśnie w tym znaczeniu dziewiczy, że jego osoba posiada swój wewnętrzny świat, swoje życie wewnętrzne, które on sam kształtuje i za które sam odpowiada.
Do całokształtu osoby ludzkiej należy również dało, w którym akty żyda wewnętrznego z jednej strony zapoczątkowują się, z drugiej znajdują swój wyraz i swój oddźwięk. I tutaj, na zasadzie tego ścisłego powiązania ciała ludzkiego z osobą, naturalna dziewiczość człowieka, naturalne i głęboko przeżywane prawo do nienaruszalności znajduje szczególne dla siebie pole. Widzieliśmy to już w przebiegu naszych poprzednich dociekań w odniesieniu do sprawy współżycia płd. Cielesne obcowanie mężczyzny i kobiety tylko wtedy znajduje dla siebie wewnętrzne pokrycie, jeśli opiera się na przeżyciu wzajemnej przynależności ich osób. Bez tego — to znaczy kiedy u podstaw nie leży akt osobowego oddania się — każdy człowiek poczytuje narzucone sobie obcowanie cielesne za najokropniejszy gwałt dokonany na osobie ludzkiej, nie tylko zaś na samym ciele ludzkim. To nieomylny sprawdzian, że człowiek przeżywa w swoim ciele to zasadnicze prawo do dziewiczości. do nienaruszalności osobowej. Właśnie w tym fakcie czystość jako naturalna postawa etyczna znajduje, jak widzieliśmy, swój zasadniczy punkt oparcia.
Teraz weźmy pod uwagę to samo zagadnienie w przeżyciu człowieka religijnego. Wiemy, że człowiek taki posiada głęboką świadomość swej zależności od Boga w bycie. Ale oprócz tego stwierdzamy u niego tę szczególniejszą świadomość, że jeden jedyny Bóg właśnie, jako nieskończenie doskonała istota, jest uprawniony do posiadania nienaruszalnej poza tym treści jego życia osobowego. Tak więc to wszystko, co się na nią składa, myśli i chcenia, intencje i uczucia, Bóg do głębi przenika i przez to właśnie znajduje się w ich posiadaniu. Jest to jeden z podstawowych elementów całego tego odniesienia do Boga, które występuje u człowieka wierzącego. Już małe dziecko rozumie to doskonale i głęboko przeżywa, że „Bóg zna nawet najskrytsze myśli nasze”.
Nie może ulegać wątpliwości, że to głębokie przeświadczenie: Bóg jest w posiadaniu całej treści życia wewnętrznego mojej osoby — musi się zasadniczo odbijać na ukształtowaniu etycznej czystości ludzi wierzących. Pytamy naprzód, w jakim stopniu całe to przeświadczenie wiąże człowieka od wewnątrz, czy nie wyklucza lub nie tamuje przynajmniej samego przeżycia osobowej przynależności mężczyzny i kobiety, tego przeżycia, które stanowi międzyludzką miłość. I otóż, odwołując się do wewnętrznego doświadczenia, stwierdzamy, że samo przeżycie przynależności osobowej mężczyzny i niewiasty nie kłóci się zasadniczo z tym religijnym przeświadczeniem, że Bóg znajduje się w posiadaniu ich osób, treści ich wewnętrznego życia. Poza wyjątkowymi wypadkami, gdzie wchodzi w grę inne jakieś powołanie, nie odczuwają oni. że w samym czystym oddaniu wzajemnym swoich osób coś odbierają Bogu, coś, co jest Jego własnością. Owszem, łatwo stwierdzić, że to czyste przeżycie wzajemnej przynależności osobowej mężczyzny i kobiety u ludzi wierzących doskonale mieści się niejako w religijnym przeżyciu zależności wewnętrznej tychże osób od Boga. Co więcej, zwyczajnie człowiek wierzący widzi w tym pewien wyraz woli Bożej, uważa, że otwiera się przed nim wówczas ważne powołanie życiowe, które opiera się bezpośrednio o naturalne skłonności, ale ostatecznie pochodzi od Boga. Człowiek ma naturę społeczną, najgłębsza zaś forma zespołeczniania się ludzi jest ta, która polega na przeżyciu przynależności ich osób. Człowiek religijny odczuwa to głęboko, że na takiej właśnie formie zespolenia musi się oprzeć wspólnota małżeńska, która wyraźnie leży w zamiarach Boga-Stwórcy.
Jeżeli mimo to przeżywaniu tej przynależności osób przez mężczyznę i kobietę towarzyszy czasem pewien lęk, i to lęk, który wydaje się posiadać znamiona religijne, to ma on oczywiście swoje uzasadnienie. Świadomość oddawania swej własnej osoby z całą jej z natury nienaruszalną treścią wewnętrzną drugiemu człowiekowi, świadomość powierzania mu tego, co jest najpilniej strzeżoną własnością naszego ,,ja”, nie może się odbyć bez pewnego drżenia całej naszej duchowej indywidualności. Dołącza się do tego, jeśli chodzi o miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, to przeświadczenie, które znajduje dla siebie mocne oparcie w popędzie, że całe przeżycie wzajemnej przynależności ich osób zmierza w jakiś sposób do przynależności cielesnej. A to musi wywołać wstrząs wewnętrzny właśnie ze względu na tę naturalną ..dziewiczość” człowieka, o której mowa była powyżej. Ten wstrząs wyraża się w charakterystycznym lęku przed zetknięciem cielesnym, a pojawia się w ludzkich przeżyciach zupełnie niezależnie od odzywającego się silnie w człowieku głosu popędu, od naporu pożądań. Ów charakterystyczny lęk przed zetknięciem cielesnym, który każdy normalny człowiek musi doświadczalnie stwierdzić w kontakcie z osobami drugiej płci, tłumaczy się dobrze jako odruch samoobrony ducha, a ściślej mówiąc — samoobrony tego, co jest duchowe w całym przeżyciu przynależności osobowej mężczyzny i kobiety. Stanowi on znamienny przejaw naturalnej dziewiczości człowieka. Otóż u człowieka religijnego, który żyje z tym głębokim przeświadczeniem, że Bóg jest w uprawnionym posiadaniu jego osoby oraz treści jej wewnętrznego żyda, ten właśnie charakterystyczny lęk przed zetknięciem cielesnym w obcowaniu osób różnej płci pogłębia się znamiennie i potęguje. Właśnie bowiem człowiek religijny, który głęboko przeżywa wewnętrzną zależność swej osoby od Boga, głębiej również przeżywa jej dziewiczość, jej nienaruszalność. I takie właśnie pogłębione przeżycie naturalnej nienaruszalności osoby ludzkiej, nietykalności tego ciała, które ma uczestniczyć w życiu wewnętrznym osoby i odzwierciedlać wiernie jej przeżycia wewnętrzne, stanowi bezpośrednie oparcie dla całej etycznej czystości człowieka religijnego.
Skorzystajmy tutaj ze sposobności, ażeby dotknąć innego jeszcze zagadnienia, które bardzo blisko się łączy z głównym przedmiotem naszych dociekań. Jest to zagadnienie dziewictwa (odróżniamy je wyraźnie od przeżycia „dziewiczości” osoby ludzkiej). Otóż w oparciu o tę samą świadomość, że Bóg jest w posiadaniu samej naszej osoby oraz całej treści jej wewnętrznego życia, może się rozwinąć następujące przeżycie przynależności osobowej, na wskroś religijne: człowiek przeżywa w jakiś głęboki sposób wyłączną przynależność swej osoby do Boga jako definitywną formę oddania osobowego. Może ją przeżyć wcześniej lub później, może się ona dopiero stopniowo wyłonić przed nim w następstwie innych przeżyć i doświadczeń. W to wszystko tutaj nie wnikamy, stwierdzamy tylko, że takie świadome przeżycie zawiera w sobie wybór dziewictwa. Musimy sobie dobrze zdać sprawę z tego, iż nie dokonuje się to bynajmniej w drodze jakiegoś zawieszenia instynktu naturalnego, nie sama nieobecność poruszeń ciała i zmysłów stanowi o wyborze dziewictwa, ale dojrzały fakt, który zachodzi w osobie ludzkiej. To wyłączne oddanie się samej osoby ludzkiej Bogu wiąże się zwykle z wyborem szczególnych zadań i powołań w realizacji Królestwa Bożego na ziemi, jest zaś następstwem szczególnego przebiegu procesów łaski, czyli działania Bożego w duszy. Otóż na linii tych zadań i powołań nie ma niejako miejsca dla tej wyłącznej przynależności osobowej mężczyzny i kobiety, która ma miejsce w małżeństwie. Mamy więc do czynienia przede wszystkim z innym kierunkiem oddania się osoby, z innym kierunkiem miłości. Ponieważ zaś z samej natury takiego oddania się osoby ludzkiej Bogu, z samej natury takiej miłości wynika, że nie może ona być dopełniona przeżyciem cielesnej przynależności tak jak w małżeństwie, dlatego ten kierunek miłości zawiera z samej swej istoty wybór dziewictwa. Właściwe jednakże następstwo jest takie, że naprzód idzie samo definitywne oddanie się osoby Bogu, a z niego dopiero wynika organicznie rezygnacja z przeżycia cielesnej przynależności. I dlatego najgłębszej istoty dziewictwa trzeba się dopatrywać nie tyle w tej rezygnacji, ile w samym kierunku oddania się osoby. Kościół zawsze uważał dziewictwo za szczególniejszą formę przeżycia czystości, ale nigdy go z nią wyłącznie nie utożsamiał, nauczając, że również w małżeństwie ma ona swoje miejsce, chociaż tam przybiera z gruntu inną postać.
Wszystkie te dociekania ukazują nam, że sprawa czystości wyrasta bardzo głęboko w człowieku, w jego sferze osobowej, łączy się bowiem ściśle z zasadniczym przeżyciem nienaruszalności osoby ludzkiej. Człowiek przeżywa tę nienaruszalność w szczególny sposób, gdy chodzi o ciało, które zasadniczo ma służyć treściom wewnętrznego życia osoby. A to wszystko u człowieka religijnego jest przeniknięte jeszcze od wewnątrz tą świadomością, że Bóg jest w posiadaniu jego osoby i całego jej życia wewnętrznego. Po tym wszystkim nie może nas dziwić, że czystość stanowi tak ważną cnotę w religijnym życiu chrześcijan, skoro chrześcijaństwo jest w całym tego słowa znaczeniu religią osobową.
ks. Karol Wojtyła
Tygodnik Powszechny, 1953, nr 6